Niewiele filmów religijnych zapisuje się na trwałe w historii kina. Jednym z tych, którym się to udało, jest "Jezus z Nazaretu" Franco Zeffirellego.

Obejrzałam ten mini serial kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką i pamiętam, jak zrobił na mnie ogromne wrażenie. Moje wyobrażenia postaci występujących w Ewangelii przez długi czas były silnie związane z dziełem Zeffirellego. Nawet całkiem niedawno, kiedy czytałam fragment Ewangelii według św. Jana o spotkaniu Nikodema z Chrystusem, wyobrażałam sobie go tak, jak wyglądał w "Jezusie z Nazaretu" Laurence Olivier.

W mini serialu oprócz wspomnianego już Oliviera zagrało wielu innych znanych aktorów: Anne Bancroft jako Maria Magdalena, Ian Holm jako Zerah, Michael York jako Jan Chrzciciel, Peter Ustinov jako Herod Wielki, Christopher Plummer jako Herod Antypas czy też James Earl Jones (znany przede wszystkim jako głos Darth Vadera) jako król Baltazar. Na uwagę zasługują jednak i mniej znani aktorzy grający w filmie, zwłaszcza Robert Powell w roli Jezusa i Olivia Hussey w roli Maryi. Aktorstwo stoi na bardzo wysokim poziomie, aktorzy świetnie sobie poradzili z uczynieniem swoich postaci "z krwi i kości".

Wielkie brawa należą się Zeffirellemu i jego współscenarzystom za scenariusz, który jednocześnie pozostaje wierny Ewangelii, ale również poszerza niektóre wątki, jak chociażby Marii Magdaleny, Barabasza i wysłania uczniów jeszcze podczas działalności Jezusa poza Jerozolimą.

Ocenę znacznie zawyża poetyckość niektórych scen, np. uzdrowienia niewidomego powiązanego z sadzawką Siloe, ukrzyżowania czy też rozmowy Jezusa z uczniami tuż po zmartwychwstaniu.

Moim skromnym zdaniem jest to najlepszy film religijny, jaki kiedykolwiek widziałam, lepszy nawet od "Pasji" Mela Gibsona. Jeśli ktoś go jeszcze nie obejrzał, niech szybko nadrobi zaległości.

Ocena ogólna mini serialu: 10/10

Jesli ktoś jeszcze nie odwiedził mojej strony www.mojekino.info , na której są też inne recenzje mojego autorstwa, to serdecznie zapraszam.